29.09.2012
W
sobotę wstałam po 7:00, co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Ale poświecenie
się było wiele warte, bo pojechaliśmy całą grupką do „Cite d’Espace”, czyli
miasteczka kosmicznego. Wsiadłyśmy w metro, zmieniłyśmy nitkę na A, a potem
wysiadłyśmy na stacji Jolimont, żeby
już całą erasmusową ekipą wsiąść w autobus w kierunku „La Plaine”. Było chłodno
i pochmurno, ale nie psuło nam to humorów.
Wstęp
kosztował nas 20 euro, dość sporo niestety, ale myślę, że pieniądze warte
wydania. Cały miasteczko mieści się na dość dużym zielonym terenie, usianym
makietami różnych planet, rakiet oraz budynkami, w którym mieszczą się
interaktywne muzea i inne atrakcje. Po zapłaceniu weszłyśmy do takiego muzeum,
które odjęło nam jakieś 15 lat, bo wciskając różne przyciski, kopiąc koparką,
czy sterując pojazdem na Marsie, czułam się jak w podstawówce właśnie ;) Super
! Następna taka okazja jak będę miała dzieci :D Więc jeszcze trochę sobie
poczekam. Oprócz tego wszystkiego można było obejrzeć film o Marsie, czy wejść
w skafander astronauty i dzięki specjalnym mechanizmom poczuć, jak to jest gdy
nie ma grawitacji. Świetna sprawa. Gdybym miała więcej czasu, a moja grupa nieco
bardziej interesowała się grami i zabawami, które tam oferowali, spędziłabym
tam jeszcze więcej czasu. No, ale niestety :P
Po
muzeum poszłyśmy coś zjeść, bo już byłyśmy bardzo głodne. Co jadłyśmy – widać na
fotkach, hamburger był pyszny !
Kolejną
atrakcją było planetarium, gdzie oglądałyśmy różne filmy o przestrzeni,
gwiazdach. Pan na żywo komentował i pokazywał różne gwiazdozbiory i opowiadał „historie
miłosne” zapisane w gwiazdach. Film natomiast mówił o galaktykach, o tym, jak
jest ich wiele i jak bardzo mali jesteśmy my, Ziemianie. Przepiękne obrazy, te
kolory, wirujące galaktyki…
Pod
koniec obejrzałyśmy film w 3D „Hubble”, gdzie czytać miał sam DiCaprio, ale idiotyczne
umiłowaniu Francuzów do dubbingu zniweczyło wszystkie moje nadzieje. Polecam
każdemu ten film, o dziwo – bardzo interesujący! Natomiast kolejną atrakcją był
quiz – na zdjęciach widać ogromne ekrany z pytaniami. Niestety lektor czytał
dość niewyraźnie, a wiedza był stricte biologiczna, więc najbardziej bawiło nas
wciskanie przycisków :P Ale i tak było fajnie.
Skończyłyśmy
zwiedzanie koło 17:00. Zaczęło strasznie lać, więc już zmarznięte biegłyśmy do
autobusu. Cite d’Espace to świetna
sprawa. Polecam każdemu, bo czy
dzieciaki czy starsi, wszyscy będą się tu bawić równie dobrze :)
Fotki:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz