niedziela, 7 października 2012

Dziwności francuskich ciąg dalszy


01.10.2012

Ha! Już pierwszy października. W normalnych państwach zaczyna się dziś rok akademicki ;D Ja natomiast za 24 dni wracam do Polski na ślub Roberta, ale fajnie ;)

Co tu dużo mówić, ostatni tydzień był pełen różnych doświadczeń dotyczących Francji jako takiej, a na końcu wisienka ta torcie, ale o tym później. W okolicach przedostatniego weekendu chciałyśmy pójść gdzieś coś zjeść. Wybrałyśmy się koło godziny 14:30, bo przecież to jest najnormalniejsza pora na obiad, prawda? Ano nie prawda. Bo widocznie Francuzi uznali, że nie będą się przepracowywać, i zjeść obiad w restauracji będzie można  jedynie w godzinach 12-14 oraz po godzinie 18:00. I to nie jest tak, że zamykane są np. te wykwintniejsze albo te mniejsze. O, nie. Zamykane są niemalże WSZYSTKIE – „zamykane” pod względem obiadowym, ponieważ wypić winko czy zjeść ciasteczko można ;) Nasz głód i wściekłość sięgały zenitu. Znalazłyśmy w końcu jedną knajpkę, ale nie dość, ze ceny były dość wysokie, to jeszcze miałyśmy  wybór ograniczony do 2 dań…. Jak w jadłodajni jakiejś… To już u nas w stołówce akademickiej mamy większe menu. Skończyłyśmy nasze poszukiwania w sposób żałosny, bo w Maku… No ale zjadłyśmy sałatkę, zdrową ;D Później, jak rozmawiałam z Francois, to mi powiedział, że takie zamykanie knajp to tylko na prowincji, nie do pomyślenia w Paryżu (przypominam, że wszystko, co nie jest Paryżem, jest prowincją).

Muszę ponadto skorygować swoje stanowisko odnośnie mody. Oczywiście, ludzie są tu ubrani dobrze, ale są pewne wyjątki. Spróbuję to wszystko ładnie pogrupować.

1.       „Zwyczajni”, czyli po prostu dobrze ubrani, o nich pisałam wcześniej.

2.       Dresiki, lumpki – najczęściej czarnoskórzy i „beżowi” (nie obrażając nikogo), rzadko innej nacji (a nacji jest tu niezliczenie wiele). Noszą dresy, często nieco przykrótkie, obowiązkowo mają brylant w uchu (płeć męska, bo nie widziałam nigdy kobiety tak ubranej), wyraz twarzy przypomina mi naszych rodzimych, polskich cwaniaków. Od takich lepiej się trzymać z daleka, jak widzę w metrze to staję po drugiej stronie wagonika

3.       Pewne siebie – chodzi o dziewczyny/kobiety czarnoskóre, które przy całej swojej fizjonomii (bardzo duża, nieproporcjonalna do reszty ciała pupa, często też ogólnie duży rozmiar bądź otyłość) nie przejmują się tym absolutnie i ubierają to, na co mają ochotę. Być może wychodzi moja zaściankowość (bue-he-he), ale nie podoba mi się, jak panie te naciągają na siebie legginsy, a na górę przykrótką bluzeczkę ;) Widok dość kiepski, ale grunt, ze one się dobrze czują

4.       We własnym świecie – czyli ubrani dziwnie, aczkolwiek tworzy to pewną określoną całość. Zdają się być spokojni, często coś czytają

5.       Anarchiści – czyli moja pierwsza ulubiona grupa. Charakteryzują się tym, że ubrani są w straszne łachmany, najczęściej w kolorach beżowych, szarych. Każda część garderoby jest albo porwana, albo pognieciona, czasem lekko brudna, zwisa na nich, bo zwykle jest niedopasowana. W 90% posiadają co najmniej jednego psa, po prostu chodzą z nimi wszędzie. Psiaki zadbane, a oni sami wydają się być szczęśliwi, choć trochę mnie przerażają. Mamy z Karoliną taką teorię, że po prostu to, jak wyglądają, jest wyrazem sprzeciwu względem konsumpcjonizmu. Jak mi się uda dotrzeć do źródeł, to potwierdzę lub zrewiduję ten pogląd

6.       HITY – czyli moja druga ulubiona grupa. Są to ludzie, którzy po prostu ubrani są dobrze, a;e jest jeden, dwa elementy kompletnie z kosmosu. Przykładem mogą być osoby noszące puchowe kamizelki z futerkiem w 30 stopniowym upale ;) Nie zapomnę dwóch sytuacji, jednej w autobusie, a drugiej w metrze.

Najpierw wracałam z Karoliną z klubu, koło nas siedzi grupka dość przystojnych Francuzów. Wszyscy dobrze ubrani, szczególnie jeden zwrócił moją uwagę, bo dużo mówił. W celu dokonania lepszego rekonesansu spojrzałam na jego stopy (tak, mężczyznę poznaje się po dłoniach i butach, w większości :P)…. i zamarłam. Zamiast jakichś pantofli albo innych butów, były rozciapciane klapki (coś w stylu kubotów) oraz… grube, wełniane, białe (ale tylko na górze, bo na dole brudne) skarpety, sięgające do połowy łydki. Zaczęłyśmy snuć różne teorie, co mogło kierować owym chłopakiem, że ubrał to coś. Moją teorią jest „gruby b4” i „pijacka beka” z faktu ubrania wełnianych skarpet niemalże w środku lata (tak, tu nadal jest 25-30 st), ale gdyby tak było, to pewnie po wytrzeźwieniu by je zdjął. A nie zdjął. Albo nie wytrzeźwiał ^^

Kolejna sytuacja - wracałam metrem z uczelni, i zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji, akurat w tym samym momencie zatrzymywało się metro w drugą stronę. Patrzę przez szybę, i nie wierzę. To samo ! Z tym, że tym razem patrzyłam na piękną dziewczynę, ciemne kręcone włosy za ramiona, opalona, ubrana na sportowo, bluza, spodenki krótkie, dalej szczupłe długie nogi i…. skarpety…. i klapki…. Nie… I jechała zupełnie zadowolona z siebie. Może to też jakaś ideologia? Nie wiem ;)

Myślę, że każdy Polak obowiązkowo powinien zaliczyć pobyt w takim miejscu jak Tuluza. Nauczyłby się tolerancji i szacunku dla innych ras oraz innego sposobu bycia. To niesamowicie otwiera oczy i umysł.

Właśnie przypomniał mi się jeden szczegół dotyczący mentalności Francuzek. Ale od początku. Mam tu kolegę Thomasa, który wydaje się być bardzo uczuciowy. Opowiada mi często o swoich zawodach miłosnych, ostatnio o jednej Szwedce bodajże, która ciągle „crush him down”… No i pewnego dnia po imprezie Thomas napisał do mnie na fejsie, że wczoraj stałam od niego 2 metry i że machał do mnie a ja nic i jest mu przykro… ;) Ja zdziwiona pytam się go, czemu nie podszedł i się nie przywitał, bo go nie widziałam po prostu. I wtedy właśnie wyszła prawda o Francuzkach. Mianowicie, tutejsze kobiety są czasem na tyle podłe, że mimo, że normalnie rozmawiają z mężczyznami na jakichś fejsbókach czy innych komunikatorach, to na żywo potrafią potem ich po prostu zignorować, perfidnie olać. Biedny Thomas myślał, że ja też taka jestem ;D No cóż, już nie mówię, jakie świadectwo wystawia to Francuzkom, ale spoko… Także chłopaki, uważajcie, jeśli jedziecie na podbój francuskiej płci pięknej ;)

ps. A "wisienka na torcie" będzie jednak w następnym poście" :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz